Z Ireną Santor rozmawia Marek Gaszyński
– Pani Ireno, zwykle to Pani jest bohaterką wywiadów. Dziś jednak chciałbym porozmawiać z Panią o twórcach piosenek, bo to przecież dzięki nim wokaliści mają co śpiewać. Na początek spytam Panią o to samo, o co pytałem Jerzego Połomskiego: czy miała Pani jakiegoś ulubionego kompozytora, którego twórczość przewijała się w Pani nagraniach?
– Nigdy tak nie było, nigdy z żadnym kompozytorem nie wiązałam się na „wyłączność”. Śpiewałam na przykład wiele piosenek Jerzego Wasowskiego, ale pisał on przecież nie tylko dla mnie, głównie dla kabaretu Starszych Panów. Wracając do początków – debiutowałam w piosence Władysława Szpilmana, był to przedwojenny utwór z filmu „Wrzos”, potem zaśpiewałam Zygmunta Wiehlera „Maleńki znak”, potem Wasowskiego i Przybory walc „Embarras”, i potem już było wiele innych pięknych piosenek doskonałych twórców. Bardzo wiele śpiewałam piosenek Romana Orłowa do tekstów Andrzeja Bianusza. Orłów pisał też wiele do tekstów Wojtka Młynarskiego, m.in. Jesiennego Pana”. Było wiele piosenek Adama Sławińskiego, Piotra Figla, np. „Powrócisz tu” do tekstu Janusza Kondratowicza. Śpiewałam wiele piosenek ówczesnego redaktora Polskich Nagrań Jerzego Sielickiego. Śpiewałam nawet utwór wspaniałego muzyka jazzowego, Andrzeja Kurylewicza, do tekstu Agnieszki Osieckiej „Nikomu nie żal pięknych kobiet”. Trzeba wymienić jeszcze nazwiska Marka Sarta, Janusza Strobla, Janusza Senta, Jerzego Derfla, Stefana Rembowskiego. Z autorów tekstów pisali dla mnie m.in. Jerzy Ficowski, Jacek Korczakowski, Jerzy Jurandot, Tadeusz Kofta, Zbyszek Stawecki, Andrzej Kuryło. Na pewno nie wymieniłam wielu nazwisk, za co z góry przepraszam.
– Ciekawi mnie, czy była Pani kapryśna, jeśli chodzi o dobór piosenek, czy zwracała Pani uwagę kompozytorowi czy autorowi, że coś się Pani nie podoba, że trzeba coś zmienić?
– Rzeczywiście, miałam opinię osoby dość trudnej, jeśli chodzi o współpracę, ale uważam, że w efekcie wyszło nam to wszystkim na dobre. Bo z drugiej strony – ile razy ulegałam jakimś namowom, mimo że coś mi się nie podobało, ile razy ustępowałam, tyle razy te piosenki byty niezbyt udane, i teraz leżą nieruszane na półkach radiowych. Natomiast do dziś żyje swym życiem to, czego do końca dopilnowałam, o co do końca zadbałam.
-Jak było z poszukiwaniem i otrzymywaniem repertuaru?
– Raz ja o coś prosiłam twórców, raz oni do mnie zwracali się ze swymi propozycjami. Ale wtedy takim punktem zbornym było Polskie Radio. Wszyscy, którzy pisali, zanosili swoje utwory do Radia, a my, którzy śpiewaliśmy, przychodziliśmy do redakcji i „grzebaliśmy” w tych nutach i tekstach. Mieliśmy oczywiście samodzielne prawo wyboru, choć od czasu do czasu zdarzało się, że były prośby o to, byśmy zaśpiewali jakiś konkretny utwór proponowanego twórcy. W każdym razie ja się nigdy z żadnymi naciskami nie spotkałam. Jedyny raz nacisk na mnie wywarł Piotr Figiel, żebym zaśpiewała „Powrócisz tu”. Wtedy ta piosenka, ten gatunek piosenki festiwalowej, nie bardzo mi się podobał. Ale skończyło się przecież nagrodą na Festiwalu Opolskim. Natomiast żadnych nacisków ze względów np. politycznych nigdy w moim życiu nie było.
– Serdecznie dziękuję Pani za rozmowę.